Moje paznokcie są znów długie, twarde, no i piękne :) A to za sprawą nowych produktów (jednak już nie takich nowych?) Long 4 Lashes!


Od kilku lat używam odżywki do rzęs z tej firmy i jest fenomenalna! Nie żartuje, jest boska! Ci co mnie znają, wiedzą jak wyglądają moje rzęsy ;) Nigdy nie mogłam na nie narzekać, ale od kiedy mam ową odżywkę do rzęs, często chodzę bez makijażu. Ale dziś przecież nie o tym!
Tak więc, wiedząc że wersja do rzęs mnie nie zawiodła, skusiłam się na wersję do paznokci... Nie ukrywam że pokładałam w tych produktach ogromne nadzieje. Nie zawiodłam się :) Od kiedy nastała era hybryd, nie omieszkałam - też wpadłam w ten szał. Ale niestety hybrydy poniszczyły mi strasznie paznokcie :( od tamtej pory męczyłam się i męczyłam by moje paznokcie wróciły do dawnej kondycji. Nawet osławiona odżywka z Eveline już nie przyniosła takiego rezultatu jak kiedyś.
I oto pojawił się ratunek, wybawca i cudotwórca! :) Intensywne serum wzmacniające do paznokci oraz Ekstremalne serum utwardzające do paznokci.


Może zacznijmy od tego co obiecuje nam producent:

Od niedawna w Rossmannach możemy "natknąć" się na nową szafę kosmetyków - AA WINGS OF COLOR. Kosmetyki te są w przystępnej cenie, dodatkowo zostały wzbogacone o ekstrakty roślinne i mineralne o działaniu pielęgnacyjnym.
Na tytułową paletkę czaiłam się od dłuższego czasu. Kiedy dotykałam ją na testerze była jedwabista i na prawdę super sunęła po skórze, ale nie znalazłam o niej praktycznie żadnych recenzji, była to nowa nieznana marka, cena taka sobie... Aż przyszła znana już wszystkim promocja -55% :)
I o to mam! :) Jest już ze mną.


Producent za wiele o niej nie pisze, tyle tylko, że jest to "Paleta cud - 6 cieni nude. Wzbogacona o wyciąg ze świetlika. Komfortowy makijaż oczu."
Pojemność: 3x4g
Cena: 39,99 zł



Moja Opinia:
Paletka idealnie wpasowuje się w obecne trendy makijażowe, są to neutralne nudowe matowe/satynowe cienie. Jest to dzienna delikatna paletka, składająca się z kolorów które tak na prawdę nigdy nie wyjdą z użycia. Sam wygląd opakowania cieszy oczy :) Biały, klasyczny, plastik, w środku lustereczko.
Formuła cieni w dotyku jest jedwabista, pudrowa.
Napotkałam się w "internetach" na negatywne opinie na jej temat, głównie ze względu na pigmentację. Recenzji na jej temat jest dosłownie kilka. A gdy zachodziłam do Rossmanna to ciągle jej nie było :)
Co do pigmentacji... Nie jest szałowa, to prawda. Ale jak dla mnie idealna na dzienne delikatne, niewymagające makijaże. Gdy mam mało czasu rano, bądź lenia - ona zawsze mnie ratuje. Jasny cień na całą powiekę i ciemniejszy w załamanie i mogę biec do pracy.
Cienie się ładnie rozcierają, raczej nie ma szans zrobić sobie nimi krzywdy. Nie jestem mistrzem makijażu i raczej jestem laikiem w tworzeniu super "mozajek" na oku. Dlatego też pewnie jestem mało wymagająca wobec niej i co za tym idzie - jestem z niej zadowolona.


Podsumowując:

• neutralne nude kolory
• matowe i satynowe wykończenie
• średnia pigmentacja
• łatwo się rozcierają
• odpowiednia do makijażu dziennego
• nie zrobimy nią sobie krzywdy
• wzbogacona o wyciąg ze świetlika
• lekko się pyli
• idealna dla osób początkujących z makijażem
• kiepska dla osób które lubią mocniejszy look

Dlaczego piszę o WAZELINIE?... Przecież to taki zwykły kosmetyk, którego używały nasze babcie czy też mamy. Tłusta, przeźroczysta maź... Tak - to wszystko prawda. Jest to kosmetyk zapomniany ale nie jestem do końca pewna czy doceniany?...
Pomysł na napisanie tego tekstu przyszedł właściwie znienacka. A mianowicie, z połączenia słońca, gorąca, nieraz wiatru, z nasilonym katarem - wychodzi co? Mega podrażniony nos! Boli, piecze, skórki odstają, nic nie pomaga. Tona kremu, powstrzymywanie się od smarkania, dotykania, ruszania. NIC! I olśnienie... a gdyby tak wazelina? Od zawsze w domu miałam wazelinę kosmetyczną (ciekawostka, zaczęte opakowanie należny już do mojego psa - smarujemy jej otarcie w pachwinach czy też łapy w zimę). Pobiegłam do sklepu i MAM. I wiecie co? Pomogło przez jedną noc! Stąd pomysł na wpis.
Więc do rzeczy, dziś o tysiącu sposobów na WAZELINĘ (piszę tysiącu, bo nie wiem ile tych punktów wyjdzie, ale z pewnością sporo).

1. Jako pierwsze zastosowanie oczywiście - na podrażniony nos od kataru, odstające skórki. Po jednej nocy nie ma śladu po podrażnieniu i pieczeniu.
2. Na suche skórki wokół paznokci (najlepiej zaraz po zmyciu paznokci zmywaczem), o twardych suchych nieestetycznych skórkach możemy zapomnieć.
3. Na suche stopy/pięty. Idealna jako kompres na noc. Spora warstwa wazeliny i zakładamy skarpetki, ewentualnie wcześniej nakładamy folie na stopy.
4. Na suche kolana, łokcie, kostki. Również idealnie sobie z tym poradzi.
5. O zastosowaniu na usta chyba już nie muszę mówić. Nawilża jak nie jeden balsam do ust!
6. Sprawdzi się także do demakijażu oka. Zdarzyło mi się użyć wazeliny do zmycia makijażu oka, ponieważ nie miałam pod ręką żadnego płynu micelarnego czy oleju. Delikatnie ale skutecznie zmywa makijaż z oka, nie podrażnia.
7. Małą ilością wazeliny możemy sobie ułożyć brwi.
8. Możemy również użyć wazeliny jako serum na rzęsy, odżywi nasze rzęsy, sprawi że będą zdrowsze, silniejsze i błyszczące.
9. Idealnie domywa ciemne, matowe, mocne, intensywne pomadki.
10. Z wazeliny możemy zrobić sobie peeling do ciała. Wystarczy wazelina i chociażby zwykły cukier. Gotowe!
11. Jeśli chcemy zwiększyć trwałość perfum, wystarczy wcześniej spryskane miejsce posmarować wazeliną.
12. Jeśli farbujecie włosy, to wiecie że czasem nie trudno jest ubrudzić czoło, kark czy uszy. Wystarczy wcześniej posmarować te miejsca wazeliną i po kłopocie.
13. Wazelina jest też świetnym sposobem na zaschnięte buteleczki od lakierów, które tak ciężko jest później odkręcić. Przed kolejnym zakręceniem wystarczy posmarować szyjkę wazeliną.
14. Jeśli mam problem ze ściągnięciem pierścionka z palca - wazelina rozwiązuje problem.
15. Zimą idealna dla naszego pupila, który musi wyjść na chodniki pełne soli, które drażnią łapki.
16. Ja osobiście zimą miewam 'liszaje', suche placki na skórze, głównie w okolicy brody - tu z pomocą przychodzi znów wazelina.

Dziś o moim totalnym ulubieńcu - kremie BB z firmy Missha! Kocham kocham kocham! Nie zamienię na żaden inny.
Niestety bardzo trudno znaleźć mi dobry odcień podkładu, większość jest zwyczajnie za ciemna. Klasycznych podkładów nie używam od wielu miesięcy, do tej pory kładłam na twarz podkład mineralny od Annabelle Minerals, jest to dla mnie kolejny hicior (pewnie zbiorę się kiedyś i napiszę o nim oddzielny post). Nie umiem już umalować się fluidem... I tu, całkiem przypadkiem, trafiłam na tytułowy krem BB. Tak więc przejdźmy do rzeczy... Zacznijmy od tego co mówi nam o nim sam producent.



Opis produktu:

WIELOFUNKCYJNY KREM BB
Doskonale kryjący, chroniący przed promieniami UV, rozjaśniający i redukujący zmarszczki.
Perfekcyjne krycie- skutecznie kryje niedoskonałości, nadaje efekt wygładzonej i promiennej skóry, zachowując jej naturalny wygląd.
Doskonały efekt ochronny przed promieniami UV – SPF 42 PA + + + bez konieczności stosowania innych kremów z filtrami.

Główne składniki:

■ Ekstrakt z Rumianku
Ma działanie przeciwzapalne, łagodzi i koi podrażnioną skórę. Pomaga także odbudować komórki skóry oraz osłabia reakcje alergiczne.
■ Ekstrakt z Rozmarynu
Zapobiega starzeniu się skóry. Działa łagodząco, kojąco, przeciwutleniająco oraz przeciwgrzbicznie.
■ Ceramidy
Główny składnik warstwy zrogowaciałej naskórka, który utrzymuje skórę nawilżoną oraz chroni ją przed odwodnieniem.
■ Kwas Hialuronowy
Chroni skórę przed podrażnieniami lub bakteriami oraz utrzymuje skórę nawilżoną, tworząc cienką i przezroczystą warstwę ochronną na naskórku.
■ Gatulina RC
Ekstrakt pozyskiwany z pączków buku wpływa na ujędrnienie i nawilżenie skóry.


Pojemność: dostępne są dwie pojemności: 20ml oraz 50ml
Odcienie: występuje w 5 kolorach
Cena: 20ml - około 30zł, 50ml około 60zł
Dostępność: missha.pl, sklepy internetowe, allegro, ebay, sklep Kontigo
Zapach: bardzo przyjemny, delikatny, pachnie jak krem, konsystencja jest bardzo gęsta


Kilka słów ode mnie:

Zanim zdecydowałam się na zakup tego kremu, przewertowałam internety wzdłuż i wszerz. Wiedziałam że go chcę, ale bałam się koloru, do końca nie wiedziałam który chcę, wahałam się miedzy 13 a 21. I druga sprawa, kolor w internecie wydawał się być... szary, cholernie się tego obawiałam. Na pomoc przyszedł sklep Kontigo, w którym to owe kremy są dostępne stacjonarnie :)
Padło na kolor 21. Rzeczywiście jest to kolor ziemisty, lekko szary... Ale po chwili idealnie dopasowuje się do koloru twarzy. Co maksymalnie mnie zaskoczyło, to krem kryje jak podkład! I to wcale nie jak lekko kryjący podkład. Wystarczy minimalna ilość by zakryć wszelkie przebarwienia. Nie wiem jak poradziłby sobie z pryszczami/trądzikiem, bo obecnie nie mam z tym problemu.
Koloryt skóry jest wyrównany, przebarwienia, blizny po trądziku są niewidoczne. Konsystencja jest na prawdę przyjemna, super się rozprowadza, szybko dopasowuje się do skóry. I za co MEGA plus - nie świeci się! Jak miały w zwyczaju wszystkie kremy bb/cc których do tej pory używałam. Nie jet to mat, ale też nie efekt wypolerowanej świecącej porcelany :P Warto sobie twarz przyprószyć pudrem. Jeśli chodzi o trwałość... To nawet zwykłe podkłady się u mnie nie trzymały tak dobrze jak Missha!
Krem nie zapycha! A ma nawet właściwości lecznicze. Jest przeciwzmarszczkowy - czego nie umiem zweryfikować czy działa. Jest rozjaśniający - i tu chyba nawet muszę się zgodzić. Nie wiem na ile to jego zasługa a na ile nie. Ale wczoraj wstałam rano, spojrzałam w lusterko i stwierdziłam "kurde, na upartego, mogłabym się dziś nie malować...". Przede wszystkim blizny są jakby bledsze.

Kupiłam go w odcieniu 21 i był to idealny kolor, ale przez pierwsze 2 tygodnie :P Przyszło słońce, opaliłam twarz i od razu poleciałam po kolejny odcień 23 - i też jest IDEALNY!


Podsumowując:

• krycie - bomba!
• odcień - idealnie się dopasowuje do naszego koloru skóry, nie ma mowy o szarych odcieniach
• nie błyszczy się, nie wyświeca
• utrzymuje się na mojej buzi na prawdę długo - cały dzień w pracy spokojnie
• ma właściwości rozjaśniające
• wydajny, wystarczy odrobina by zakryć przebarwienia
• ma w sobie wysoki filtr idealny na lato - UV - SPF 42 PA +++
• przyjemna kremowa konsystencja
• nie zapycha 
• przyjemny skład
• solidne opakowanie, wersja mniejsza z małym 'dziubkiem' gdzie możemy kontrolować jego wyciskanie, wersja duża jest z pompką 

Niedługo zbliża się Dzień Matki... Każdy z Nas zacznie myśleć nad prezentem. A może by tak coś za niewielkie pieniądze, wykonane w domowym zaciszu wkładając w to nasze serce - prosto dla Naszych Mam? :) Dziś przychodzę do Was z Mydełkami własnej roboty! Robi się je bardzo szybko i prosto, za parę złotych i w wielu przypadkach z tego co mamy w domu ;) Zapraszam!

Witajcie Kochani!
Z racji, że rzadko piszę bloga, bo jakoś zawsze ciężko mi się za to zabrać - wprowadzam nową serię wpisów. A mianowicie będą to MICRO RECENZJE, czyli krótko zwięźle na temat konkretnych kosmetyków.
Dziś na tapet rzucam krem od MIYA cosmetics - myWOLDERBALM nawilżająco-odżywczy krem z masłem mango - Hello Yellow.


Cytując producenta:
Nawilża i odżywia. Poprawia elastyczność. Łagodzi i koi.
Masło mango nawilża i odżywia skórę, poprawiając jej elastyczność. Olejek z pestek winogron, witamina E i prowitamina B5 łagodzą i koją podrażnienia, pozostawiając skórę gładką i odżywioną. Dzięki lekkiej, kremowej formule QuickAbsorb szybko się wchłania i nadaje się pod makijaż.
Bez parabenów, silikonów, olejów mineralnych, parafiny, PEG-ów, sztucznych barwników oraz glikolu propylenowego.
myWONDERBALM przeznaczony jest do każdego typu skóry, także wrażliwej.
Nasza sugestia: Hello Yellow – Skóra normalna, mieszana, mniej przesuszona
Pokochasz jego lekką formułę o delikatnym zapachu mango, która zadba o Twoją skórę i doda Ci pozytywnej energii!
Pojemność: 75 ml



Słów kilka ode mnie:
Uwielbiam ten krem! To jest jedyny krem do twarzy, po którym widzę natychmiastowy rezultat. Nie muszę czekać tygodni aż zauważę, że moja twarz rzeczywiście jest nawilżona. Obłędnie pchnie mango! Szkoda że tak krótko :P Szata graficzna bardzo przyjemna dla oka ;) Konsystencja jest lekka i szybko się wchłania. Jest to polska marka, więc wspieramy polski rynek, a ja lubię takowy rodzaj patriotyzmu :D
Ale miało być MICRO, więc podsumujmy od myślniczków :) (bo takie mm założenie na ową serie wpisów)

• super nawilża
• szybko się wchłania 
• obłędnie pachnie mango
• bez silikonów i parafiny
• nie zapycha
• uniwersalny (nie tylko do twarzy, ale też to rąk czy ciała)
• nadaje się pod makijaż
• opakowanie cieszy oko
• polska marka
• spora pojemność

Od dłuższego czasu szukałam żelu/emulsji/mleczka do demakijażu który byłby delikatny, nie podrażniający mojej wrażliwej skóry, który by nie ściągał a zauważalnie nawilżał i oczywiście z jak najkrótszym składem... I uwierzcie mi bądź nie, wcale nie jest łatwo znaleźć taki produkt. Większość tego typu produktów jest nastawiona na mocne skuteczne oczyszczanie, przez co jest dość silne i ściągające w działaniu. Niestety moja skóra nie lubi mycia - jakkolwiek to brzmi, zwykłe tarcie przecieranie, nawet masowanie, zaraz ją podrażnia, narusza wszystkie zmiany trądzikowe - czego okrutnie nie lubię :( Tak więc moje zmywanie makijażu ograniczało się zazwyczaj na olejach, jeśli trafiałam na jakieś żele, szybko okazywały się bublami wysuszającymi, ściągającymi, podrażniającymi.



Ale do sedna... I oto pojawił się VIANEK... I wiecie co? Jestem zakochana! I była to miłość od pierwszego użycia. Naprawdę czuć nawilżenie, delikatność i przyjemność z demakijażu. Coś pięknego!

Co mówi producent:
Kremowa emulsja do mycia twarzy, przeznaczona do cery suchej i wrażliwej. Delikatnie, ale skutecznie usuwa wszelkie zanieczyszczenia, pozostawiając uczucie nawilżenia skóry. Zawiera kompleks humektantów, cenny olej z kiełków pszenicy oraz ekstrakt z kwiatów lipy szerokolistnej, które działają zmiękczająco, zapewniając komfortową czystość i świeżość, bez uczucia ściągnięcia.

Skład:
Aqua, Vitis Vinifera Seed Oil, Glycerin, Cetyl Alcohol, Urea, Lauryl Glucoside, Cocamidopropyl Betaine, Tilia Platyphyllos Flower Extract, Panthenol, Triticum Vulgare Germ Oil, Glyceryl Oleate, Stearic Acid, Tocopheryl Acetate, Allantoin, Xanthan Gum, Cyamopsis Tetragonoloba Gum, Benzyl Alcohol, Parfum, Dehydroacetic Acid.